artemida-moderna artemida-moderna
1085
BLOG

Dla Laury

artemida-moderna artemida-moderna Rozmaitości Obserwuj notkę 49

Miałam Wam coś wyjaśnić na temat dwóch połówek jabłka. Ale jeszcze nie teraz. Ten temat ciągle bardzo boli. No więc niech na razie idzie sobie do diabła.

Tymczasem przychodzi mi do głowy poeytycka opowieść Franceska Petrarki o swojej miłości do kobiety, pięknej nieznajomej, którą ujrzał po raz pierwszy w kościele w Avignon w czasie mszy wielkanocnej i w której kochał się beznadziejnie przez całe swoje życie, nawet wtedy kiedy ta kobieta już dawno umarła.

A na dowód tej w tak doskonałym stopniu czystej i metafizycznej miłości pozostawił nam swoje nieśmiertelne "Sonety do Laury".

Na przykład sonet nr 61: "Benedetto sia l'giorno..." ze zbioru pieśni na cześć madonny Laury żywej:

 

Błogosławiony niechaj ów dzień będzie,

Czas, miejsce, chwila, miesiąc i rok cały,

Gdy mnie poraził na zawsze i wszędzie

Blask dwojga oczu, które mnie spętały.

 

Błogosławiona pierwsza słodka troska,

Którą zawdzięczam wszechwładnej miłości;

Łuk, strzała, co mnie trafiła, mistrzowska;

Rany, drążące serca głębokości.

 

Błogosławione niechaj będą pieśni -

Wielbiłem nimi imię mej kobiety;

Tęskne pragnienia, gorzkie łzy boleści.

 

Błogosławione niech będą z tysięcy

Słowa, co o niej są - i myśl poety,

Która nią żyje tylko, niczym więcej.

 

Prawda jakie to piękne?! I jeszcze sonet nr 300: "Quanta invidia Io Ti porto..." ze zbioru pieśni na cześć madonny Laury umarłej:

 

Jakże zazdroszczę tobie, chciwa ziemio!

Wchłonęłaś w siebie tę, którą mi wzięto,

Ukrywasz w swoim łonie twarz promienną,

Którą koiłem boleść niepojętą.

 

Jakże zazdroszczę niebu, że zawarło

Tak chciwie w swoich nieskalanych sferach

Duszę kobiety, której ciało zmarło;

A tak się rzadko dla innych otwiera!

 

Jakże zazdroszczę duchom! Im w udziale

Przypadło dziś jej święte towarzystwo;

Jam go dla siebie pragnął tak wytrwale!

 

Zazdroszczę śmierci, że nielitościwa,

Zabiwszy w niej i mnie, i moje wszystko,

W jej pięknych oczach trwa, a mnie nie wzywa.

 

Znalazłam na mojej półce ten tomik w wyblakłych, żółtych okładkach, wydany przez Państwowy Instytut Wydawniczy w Warszawie w 1955 roku w przekładzie Jalu Kurka.

 

nieodgadniona

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości